czwartek, 1 listopada 2007

Świętość dla każdego

Na słowo „świętość” zazwyczaj reagujemy z przymrużeniem oka. Twierdzimy, że nam daleko do niej. Niektórzy tylko na nią zasłużyli. Tymczasem zaproszenie i obietnica Boża jest jasna: „Bądźcie więc świętymi, bo Ja jestem święty" (Kpł 11,45). Kiedyś bł. Matka Teresa z Kalkuty odpowiedziała polskiej zakonnicy s. Teresie, na zapytanie, jak zostać świętą w zakonie: Idziemy różnymi drogami do świętości, ale towarzyszy nam ta sama łaska Boża. Czy w podobny sposób patrzymy na swoją osobistą drogę życiową? Uroczystość Wszystkich Świętych (01.11) motywuje nas do medytacji nad świętością, tym bardziej naszą osobistą. Polecam szerzej osobiste refleksje, pt: "Świętość dla każdego"

Bądźcie więc świętymi, bo Ja jestem święty” (Kpł 11, 45). To biblijne wezwanie Pana Boga jest nieustannym zaproszeniem i wezwaniem. Jakie dla nas ludzi XXI wieku nasuwają się skojarzenia, gdy słyszymy powyższe Słowo Objawione? Coraz częściej pada odpowiedź: „to droga zarezerwowana dla wybranych”; czy też: „kiedyś tak można było żyć, ale nie w naszych trudnych czasach”.

Warto jednak nad tą fundamentalną prawdą wiary się zastanowić. Na pewno wielu ludzi pyta: a co znaczy być świętym? Jak właściwie ma być rozumiane określenie „święty”? Danie odpowiedzi na te pytania jest o tyle istotne, że jest ono zaproszeniem i jednocześnie wezwaniem samego Stwórcy, dlatego nie może pozostać bez odpowiedzi, ani być zlekceważone. Jest to równocześnie przykazanie i powołanie, które pierwszy raz ogłoszone zostało w Starym Testamencie, a streszczone ponownie przez samego Chrystusa: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). A św. Piotr powtórzył Jego słowa: „…ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1P 1, 15-16). Pismo Święte nie przedstawia nam Bożego powołania do świętości jako zwykłego wyboru. Pozostaje nam tylko jedna możliwość: zostać świętymi, bo to jest Bożym powołaniem. A dlaczego? Ponieważ myśmy siebie nie stworzyli i nie możemy decydować o celu naszego życia. Bóg nas stworzył i Jego cel jest naszym jedynym prawdziwym celem. Jego celem jest, byśmy przebywali na wieki w Bożej obecności. Bóg jasno daje nam do zrozumienia, że świętość jest do tego wymagana. „Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana” (Hbr 12, 14) Jest to zaproszenie nie tylko do życia „sprawiedliwego” tu na ziemi, ale do życia, jakie Ojciec Niebieski przygotował w swoim Królestwie. Nie jest to zaproszenie dla „garstki”, dla wybranych. Jest to „wiza” dla wszystkich, którzy odpowiedzą na nią swoim tu na ziemi godnym i sprawiedliwym życiem. Co roku 1. listopada przeżywamy Uroczystość Wszystkich Świętych. Są oni dla nas niezbitym świadectwem na to, że świętość jest w zasięgu ręki, jest dla wszystkich, wystarczy wejść na „drogę nawrócenia”.

Kiedyś polska zakonnica s. Teresa podzieliła się ze mną osobistym świadectwem ze spotkania z Matką Teresą z Kalkuty. Siostra zapytała Matkę Teresę, jak zostać świętą w zakonie? Matka Teresa odpowiedziała: Idziemy różnymi drogami do świętości, ale towarzyszy nam ta sama łaska Boża. Czy w podobny sposób patrzymy na swoją osobistą drogę życiową? Uroczystość Wszystkich Świętych napawa nas do zadumy nad świętością, tym bardziej naszą osobistą. 19 października 2003 roku, w 25. rocznicęswojegopontyfikatu, Jan Paweł II dokonał w Rzymie beatyfikacji Matki Teresy z Kalkuty.

W tym miejscu nasuwa się kolejne pytanie, dlaczego nie wszyscy tu na ziemi są wyróżniani przez Kościół i wynoszeni na ołtarze, czyli uznawani za świętych? W urzędowym i powszechnym przekonaniu za świętych uważamy tych, których Kościół oficjalnie ogłosił świętymi. Uznał wówczas, że praktykowali oni cnoty chrześcijańskie w stopniu heroicznym, ponieśli śmierć męczeńską za wiarę, czczą ich wierni, a Bóg potwierdził cudem ich świętość. Kościół, wynosząc na ołtarze wybitne osoby, równocześnie wskazał na nich jako wzór do naśladowania.

Świętych nie kanonizowanych, to znaczy tych, których Kościół nie wyniósł na ołtarze, a którzy są zbawieni, jest oczywiście wielokrotnie więcej. Wszyscy święci kanonizowani pomieściliby się w bazylice Świętego Piotra w Rzymie, a tych nie kanonizowanych nie pomieściłyby prawdopodobnie wszystkie kościoły świata. Bowiem Pan Bóg nie czeka, aż Kościół wszystkich kanonizuje. Apostoł Jan ujrzał w wizji proroczej tych ludzi, będących już u Boga. Jest ich bardzo dużo, jest to wielka rzesza zbawionych: „I ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, w ręku ich palmy” (Ap 7, 9). „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka” (Ap 7, 14). Są to więc byli mieszkańcy ziemi, którzy przyszli „z wielkiego ucisku”. Ziemia jest bowiem miejscem ucisku, jest miejscem, gdzie nas tyle spraw przygnębia. Św. Jan podaje bardzo ważny szczegół dotyczący tego przejścia z ziemi do nieba: „i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”. Ci zbawieni wybielili splamione grzechem szaty, we krwi Chrystusa. Przyjęli więc Jego oczyszczające miłosierdzie, przyjęli dar zbawienia. Z pewnością w tym tłumie zbawionych są ludzie, o których może nikt się nie dowie. Może jest tam twój sąsiad, który pożegnał ten świat w wielkich cierpieniach. Towarzysząc temu cierpieniu podziwiałeś jego cierpliwość i siłę ducha. Może jest tam twoja bliska kochana osoba, która zginęła w młodym wieku w wypadku. Może jest tam twoja matka, twoje dziecko, twój mąż, po stracie których jeszcze nie możesz utulić się z żalu.

Kim byli wszyscy święci, którzy są dziś w niebie i ku którym w szczególny sposób wznosimy 1 listopada nasze myśli i serca? Przyznajmy, że mamy o nich fałszywe opinie. Postać świętego kojarzy sobie, być może wielu z nas, z bezwzględną uległością wszystkiemu i wszystkim, z całkowitym brakiem własnego zdania i własnej inicjatywy, z wyobcowaniem ze świata i spraw ludzkich. A tymczasem trzeba wyraźnie powiedzieć, że być świętym to wcale nie znaczy być wrogiem wszystkiego, co ziemskie, co doczesne. Np. św. Franciszek z Asyżu tak bardzo kochał przyrodę, kochał świat, czy też nasz polski męczennik św. Maksymilian Kolbe, który usilnie walczył o realizacje swego programu apostolskiego. Był bardzo mocny charakterem i stanowczy, gdy chodziło o prawdę i dobro.

Być świętym, to być człowiekiem z charakterem, to przeciwstawiać się samemu sobie, mieć silną wolę i wytrwałość w dążeniu do dobra. Być świętym, to wreszcie znaczy wybielać swoje brudne, grzeszne szaty życia we krwi Baranka, czyli przyjmować Chrystusowe przebaczenie i oczyszczenie. Taką właśnie drogą kroczyli ci, którzy dzisiaj stoją przed Barankiem. Oni nie urodzili się świętymi. Przyszli na świat tak jak my, ze skłonnością zarówno do zła, jak i do dobra. W kształtowaniu swego życia postawili na Chrystusa. Przez to wygrali życie ziemskie i życie wieczne. I Ty odpowiedz swemu Stwórcy: Panie, pragnę tak żyć tu na ziemi, by być świętym jak TY!

Brak komentarzy: