poniedziałek, 5 listopada 2007

Aniołowo
Wierzcie, albo nie wierzcie, ale jakiś czas temu wśród gór, kaktusów i pustyni dzikiego zachodu istniały dwie osady. Pierwsza zwała się osadą DRUGIEGO LISTOPADA, a to za sprawą jej mieszkańców: karawaniarzy, grabarzy, płaczek, etatowych gości pogrzebowych oraz nowoczesnych kreatorów mody żałobnej. Druga mieścina oddalona od LISTOPADOWEJ o rzut beretem, leżała na uczęszczanym szlaku ZIEMIA - NIEBO a nazwę swą - ŚWIĘTE ANIOŁOWO zawdzięczała niecodziennym mieszkańcom, a mianowicie skrzydlatym ANIOŁOM oraz ziemskim ŚWIĘTYM.
Na temat mentalności, tradycji, a także kultury tubylczej ludności dzikiego zachodu można by pisać i pisać, ale my ograniczymy się do rzeczy najważniejszych.
Listopadowicze jako lud smutasów, uwielbiali jesienne, deszczowo - mgliste dni w ciągu których wsłuchiwali się w Marsz Żałobny Chopina. Jedynym środkiem transportu po owym mieście były małe, przyozdobione białymi chryzantemami, pogrzebowe meleksy w ulubionym kolorze ponuraków - czarnym.
Zupełnie inaczej wyglądało życie w radosnym i szczęśliwym ANIOŁOWIE, gdzie główna ulica tonęła w białym poduszkowym pierzu, gdyż najpopularniejszą rozrywką Aniołowców były cotygodniowe potyczki na poduchy. Zmęczeni ziemskimi przygodami Święci odpoczywali w sieci barów McAnioła, gdzie raczyli się BIGMAC Skrzydełkami oraz lodowymi MilkObłokami.
Była późna jesień, nadchodził 1 listopada - Święto Aniołowców i Wszystkich Świętych. Atmosfera w Aniołowie z dnia na dzień stawała się coraz bardziej uroczysta, wszystkich Aniołowców ogarnęła gorączka przedświątecznych zakupów. Najbardziej oblegane były domy handlowe, w których można było dostać modne w tym sezonie mleczno - białe anielskie ciuszki. Do występów na świątecznym festynie przygotowywała się także Kapela - Anieskie Rytmy Gabrysia, założona przez samego Archanioła Gabriela.
Tymczasem w mieście DRUGIEGO LISTOPADA burmistrz Pan Żałoba ogłosił stan zagrożenia 8 stopnia i zarządził natychmiastową ewakuację całego miasta z powodu przedostania się z pobliskiego Aniołowa WIRUSA RADOŚCI, który w sposób trwały rozweselał Listopadowiczów. Jedyną szansą dla ponuraków był GENERAŁ ZMARŁY, doskonały strateg wojenny, który natychmiast ułożył plan błyskawicznego uratowania osady. Zakładał on szybkie zniszczenie wirusa raz na zawsze, poprzez zrównanie z ziemią Aniołowa i wysłanie Aniołowców na bezludną wyspę, jak najdalej od DRUGIEGO LISTOPADA.
Atak nastąpił 1 listopada w dzień święta ANIOŁOWCÓW, armia Zmarłego oskalpowała Anioły ze skrzydeł, wywiozła z Głównego Banku Aniołowa aureolki Świętych, bez których Święci podobni byli do normalnych śmiertelników. W tej sytuacji ANIOŁOWCOM pozostało tylko jedno wyjście - emigracja, przesiedlili się więc do Nieba, gdzie mieszkają do dzisiaj, a na ziemię przyjeżdżają tylko w bardzo ważnych sprawach.
Od tej pory 1 listopada zwie się dniem WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH, choć ludzie nadal wspominają w ten dzień GENERAŁA ZMARŁEGO.

Brak komentarzy: