wtorek, 27 listopada 2007

Pisma św. Franciszka z Asyżu

Prawdziwa i doskonała radość

[br. Leonard] opowiadał, że pewnego dnia u Świętej Maryi [Matki Boskiej Anielskiej] św. Franciszek zawołał brata Leona i powiedział: „Bracie Leonie, pisz”. Ten odpowiedział: „Jestem gotów”. Pisz - rzecze - czym jest prawdziwa radość. Przybywa posłaniec i mówi, że wszyscy profesorowie z Paryża wstąpili do zakonu; napisz to nie prawdziwa radość. Że tak samo uczynili wszyscy prałaci z tamtej strony Alp, arcybiskupi i biskupi, również król Francji i Anglii; napisz, to nie jest prawdziwa radość. Tak samo, że moi bracia poszli do niewiernych i nawrócili wszystkich do wiary; że mam od Boga tak wielką łaskę, że uzdrawiam chorych i czynię wiele cudów; mówię ci, że w tym wszystkim nie kryje się prawdziwa radość. Lecz co to jest prawdziwa radość? Wracam z Perugii i późną nocą przychodzę tu, jest zima i słota, i tak zimno, że u dołu tuniki zwisają zmarznięte sople i ranią wciąż nogi, i krew płynie z tych ran. I cały zabłocony, zziębnięty i zlodowaciały przychodzę do bramy; i gdy długo pukałem i wołałem, przyszedł brat i pyta: Kto jest?. Odpowiedziałem: Brat Franciszek. 1A ten mówi: Wynoś się; to nie jest pora stosowna do chodzenia; nie wejdziesz. A gdy ja znowu nalegam, odpowiada: Wynoś się; ty jesteś [człowiek] prosty i niewykształcony. Jesteś teraz zupełnie zbyteczny. Jest nas tylu i takich, że nie potrzebujemy ciebie. A ja znowu staję przy bramie i mówię: Na miłość Bożą, przyjmijcie mnie na tę noc. A on odpowiada: Nic z tego. Idź tam, gdzie są krzyżowcy i proś. Powiadam ci: jeśli zachowam cierpliwość i nie rozgniewam się, na tym polega prawdziwa radość i prawdziwa cnota, i zbawienie duszy.

wtorek, 20 listopada 2007

Rozdajemy zaproszenia na FDB 2007 w Krakowie!

Aby wygrać należy poprawnie odpowiedzieć na 5 pytań. Do dzieła!


1. Który z uczniów jest śpiący?
2. Która para chłopców to bliźniaki?
3. Która para dziewcząt to bliźniaki?
4. Ile kobiet jest na zdjęciu?
5. Który z nich to nauczyciel?

POWODZENIA !!!
--------------------------------------------------------

PLAN FRANCISZKAŃSKICH DNI BRATERSTWA KRAKÓW BRONOWICE
23 - 25 LISTOPAD '07


PIĄTEK 23.XI.

18.00 - kolacja w refektarzu seminaryjnym
20.00 - Eucharystia ( słowo Boże wygłosi ks. Robert Chudoba na temat "moralnych aspektów pracy"
22.00 - cisza nocna


SOBOTA 24.XI

7.30 - Modlitwy i jutrznia w Kościele
8.00 - śniadanie (refektarz)
9.00 - konferencja (wygłosi p.Rafał Abratański - jeden z najlepszych ekonomistów w Polsce)
10.30 - praca w grupach
12.00 - Eucharystia
13.00 - obiad
14.30 - zaplanowane zwiedzanie Krakowa z podziemiami ul. Reformackiej
17.00 - konferencja o. Prowincjała na ul. Reformackiej
19.00 - kolacja
20.00 - pogodny wieczorek
22.00 - cisza nocna


NIEDZIELA 25.XI

7.30 - śniadanie
9.00 - Eucharystia
10.30 - słowo do młodych wygłosi o.Teodor Knapczyk oraz podsumowanie
12.00 - obiad (i niestety wyjazd do domq)

poniedziałek, 19 listopada 2007


Hymn o niemiłości

Choćbym zachował wszystkie obowiązujące mody
i postępował według zaleceń najnowszych poradników,
i wiernie naśladował współczesnych idoli,
w moim sercu będę odczuwał pustkę,
bo zostałem stworzony do rzeczy wspanialszych.
Choćbym miał mnóstwo pieniędzy
i mógł sobie pozwolić na wszystkie możliwe przyjemności,
i zmieniał do woli moich partnerów,
w moim sercu pozostanie na zawsze tęsknota za Miłością doskonalszą od tej,
którą proponuje mi dzisiejszy świat.
Bo świat proponuje mi miłość,
która jest interesowna,
jest nieodpowiedzialna,
jest bezduszna,
jest niecierpliwa,
jest zmienna,
skupiona tylko na seksie,
nastawiona na przyjemność,
zamknięta na nowe życie,
dopuszcza się bezwstydu,
jest egoistyczna, szuka własnej korzyści,
jest nieszczera,
jest warunkowa,
zależna od nastroju,
nie wymaga wierności i wyłączności.
Taka miłość kończy się, gdy pojawiają się trudności,
gdy ciało nie jest już tak młode i atrakcyjne,
gdy zaczynają się choroby, starość,
gdy pojawia się konieczność ofiary i poświęcenia dla drugiej osoby.

Taka miłość nie przetrwa.

piątek, 16 listopada 2007

Różne powołania

Każdy człowiek odpowiedzialnie przeżywający swoje życie, wcześniej czy później staje wobec wyboru drogi życiowej i zasadniczego pytania: jak rozeznać swe życiowe powołanie?! Rafael P. Gonzalez MCCJ, kapłan i misjonarz, pochodzący z Meksyku, w książce pt. „Wyzwanie rzucone powołanym” podjął się tej kwestii, dogłębnie analizując powołanie każdego człowieka. Pisze: Zwykle mówiąc o powołaniu czynimy dwa rozróżnienia: powołanie po­wszechne i powołanie określone. Pierwsze dane jest każdemu: każda istota ludzka jest wezwana, bez względu na rasę, płeć, pochodzenie społeczne itp. Drugie jest bardzo osobiste i przeznaczone dla każdego z nas. Bóg ciągle znajduje różne i nowe drogi oraz środki powołania nas.

Zwykle mówiąc o powołaniu czynimy dwa rozróżnienia: powołanie po­wszechne i powołanie określone. Pierwsze dane jest każdemu: każda istota ludzka jest wezwana, bez względu na rasę, płeć, pochodzenie społeczne itp. Drugie jest bardzo osobiste i przeznaczone dla każdego z nas. Bóg ciągle znajduje różne i nowe drogi oraz środki powołania nas.

I. POWOŁANIE POWSZECHNE: ŻYCIE I WIARA

A) Naszym pierwszym powołaniem jest to, by istnieć i żyć w pełni. Życie jest darem i planem. Bóg stworzył osoby ludzkie, by miały udział w Jego bycie, osoby obdarzone zdolnością miłowania, godnością, prawdą i wolnością. Nale­żymy do Boga. Jako dzieci Boże jesteśmy centrum całego stworzenia.

Człowiek jest jedyną istotą świadomą Bożych dzieł i Jego miłości Możliwe, iż w rutynie codziennych zajęć czy chwiejności naszego społeczeństwa nie uświada­miamy sobie, że życie – dar Boży jest najcudowniejszą rzeczą, jaka się nam przyda­rza. Życie tryska nieustannie we mnie i dokoła mnie.

Jednocześnie życie jest planem do wypełnienia za­dań, za które jesteśmy od­powiedzialni Naszym po­wołaniem jest podtrzymy­wanie życia poprzez wszyst­kie nasze czyny, szczególnie w relacjach z innymi. Ponie­waż jesteśmy dziećmi Boga, źródła miłości, mamy anga­żować się w życie. On jest Bogiem żywych, nie umar­łych. Musimy walczyć z ka­żdym rodzajem degrada­cji życia zarówno na płasz­czyźnie osobistej, jak i spo­łecznej. Naszym powoła­niem jest zaangażowanie się; wbrew lękowi, ignorancji, występkom, aborcji, fanatyzmowi, społeczno-politycznym systemom represyjnym. „Chwałą człowiek żyjący pełnią życia”.

B) Punkt kulminacyjny życia, wiara. Wiara jest życiem w Jezusie Chrystusie. Dar życia, który otrzymujemy od Boga jest nie tylko naturalny, lecz także duchowy. Poprzez tajemnicę Wcielenia – czyny i słowa, śmierć i zmartwychwstanie – Jezus Chrystus zniszczył grzech i pokonał śmierć raz na zawsze. Jezus pokazał nam prawdziwe oblicze Boga: kochającego Ojca. Miłość Boga, którą znamy przez Jezusa, jest miłością miłosierną i przynaglającą, powoduje nasz wzrost, jednoczy nas, uwalnia z niewoli, jest zawsze prawdziwa i trwała.

Wszyscy mężczyźni i kobiety są wezwani, by być zbawieni krwią Jezusa, Baranka Bożego. Cała historia jest wezwana do pojednania w Jezusie, Alfie i Omedze. Każda osoba, kultura, wiek, a nawet religia są wezwane, by mieć udział w zbawieniu Jezusa, światłości świata. Częstokroć nie wiemy, jak będzie to możliwe, lecz Bóg jest potężniejszy niż nasze ograniczenia.

Chodzenie za Jezusem przez dwadzieścia cztery godziny na dobę – wszędzie i całym sercem – staje się naszym powołaniem. To wezwanie do wiary w Niego i zmiany życia na nowo: być jedno z Nim w Jego wartościach, wyborach, misji i celu, próbując kochać tak, jak On to czynił.

II. POWOŁANIE OKREŚLONE: ŚWIECKIE I KONSEKROWANE

1. Osoba świecka jest chrześcijaninem zaangażowanym w życie przez obietnice chrztu św. Zadaniem takiej osoby jest przekształcenie tego świata w Królestwo Boże. W bardzo szczególny sposób osoba świecka ma być „drożdżami i solą” społeczeństwa. Powołanie jest wnoszeniem wartości Ewan­gelii we współczesną rzeczywistość. Ich misją jest uświęcanie historii.

a) Istnieje powołanie chrześcijanina w małżeństwie. To jest zdumiewające przymierze między kobietą i mężczyzną na wzór Chrystusa kochającego swój Kościół, aby iść razem za Jezusem, pomagając jedno drugiemu wypełnić swoje życie i odpowiedzialnie wychować dzieci, jako uczestnictwo w ojcostwie Boga.

Powołaniem obojga małżonków jest służyć Bogu i bliźniemu, przeżywając świętość pierwszego i domowego Kościoła, rodziny.

b) Istnieje powołanie chrześcijanina jako osoby świeckiej w życiu samotnym. To powołanie jest także wolnym wyborem miłości i służenia innym; jest dalekie od egoizmu czy zgorzknienia. Powołanie do stanu bezżennego powinno realizować się zawsze w wolności i wierności ideałom, i powinno obfitować w miłość bliźniego i świętość.

2. Osoba konsekrowana jest chrześcijaninem, który otrzymuje wezwanie wyposażające go w siłę, pozytywne cechy, inteligencję, czas, zdolność miłowania i twórczości w celu głoszenia Królestwa Bożego, służąc i kochając innych. Istotnie, spośród swoich uczniów Jezus Chrystus „oddzielił” niektórych, aby mieli udział w szczególnej zażyłości i odpowiedzialności. Osoba konsekrowana nie rezygnuje z miłości, przeciwnie, to z powodu miłości przyjmuje taką misję.

a) Istnieje konsekracja poprzez sakrament kapłaństwa (biskup, kapłan, diakon). Podobnie jak w przypadku innych sakramentów, ten jest szczególną obecnością Ducha Świętego danego Kościołowi, aby wypełnił swoją misję. Na to składa się nie tylko wspólne uczestnictwo w jedynym kapłaństwie Jezusa Chrystusa, lecz także posługa jednoczenia i przewodnictwa w Kościele.

Kapłan jest sługą wspólnoty oraz sakramentalną obecnością Jezusa Chrys­tusa, Dobrego Pasterza, w trosce o owczarnię. Specyfiką powołania kapłana jest służba głoszenia Dobrej Nowiny, szafowanie sakramentami w imieniu Jezusa, prowadzenie do wzrostu miłości w chrześcijańskiej wspólnocie.

b) Istnieje konsekracja do życia duchowego poprzez śluby ewangeliczne. Zasadniczą cechą charakterystyczną tego powołania jest wolne oddanie swej osoby Bogu, by stawać się znakiem zmartwychwstania wśród bożyszczy tego świata: pieniędzy, władzy i przyjemności Człowiek powołany (brat, siostra, kapłan) żyjący we wspólnocie, decyduje się iść za Jezusem w Jego ubóstwie, czystości i posłuszeńst­wie Jako świadek miłości przeciw nienawiści grzechu. Człowiek taki jest oddany całkowicie wartościom Królestwa Bożego: transcendencji, sprawiedliwości, pokojo­wi, pojednaniu, nowym więziom, prawdzie itp. Powołaniem zakonnym mężczyzny lub kobiety jest budowanie tu i teraz „nowej ziemi i nowego nieba”.

PRZYPOWIEŚĆ O DRZEWIE

Powołanie, podobnie jak drzewo, posiada wiele gałęzi. Osoba świecka (w małżeństwie lub samotna) może być lekarzem, nauczycielem, człowiekiem in­teresu, inżynierem, pielęgniarką, robotnicą, farmerem, pracownikiem technicz­nym, dziennikarką itp. W taki sam sposób osoba konsekrowana (kapłan czy zakonnica) może oddawać się kontemplacji, być misjonarzem, wychowawcą, katechetą, społecznym organizatorem, apostołem wśród chorych, biednych, sierot zgodnie ze swoją motywacją, zdolnościami, formacją, pragnieniami i osobo­wością. Nie możemy pomieszać gałęzi z pniem. Nie wystarczy zdecydować się na profesję czy nazwę zgromadzenia zakonnego, aby prawdziwie odpowiedzieć na powołanie. Potrzebujemy przyjąć wezwanie, aby nadać znaczenie i cel naszemu życiu, wyznać naszą wiarę w naśladowaniu Jezusa naszymi czynami i miłością poprzez określony stan życia, zgodny z wolą Bożą. Jedynie wtedy możemy podjąć decyzję „ponieważ czujemy jej słuszność w naszych sercach”.

Postawa otwartości przynosi nam pokój i radość mimo wielu napotykanych przeszkód. W istocie, cierpimy naprawdę wtedy, gdy kochamy. Miłość jest walką, a powołanie jest sprawą miłości.

W tym miejscu należy podkreślić, że nie istnieje ważniejsze i mniej ważne powołanie. Wszystkie są święte i wartościowe. Wszystkie są wezwaniami do miłości i szczęścia, do służby i pracy dla zbawienia ludzkości. Wszystkie są drogami do życia wiecznego.

Dochodzimy do przekonania, że bogactwo życia jawi się nam poprzez znaki, przygotowanie, czas, głęboką i pełną pokoju refleksję, szczerość, modlitwę i wnikliwość. Musimy zaryzykować zawierzenie Bogu i sobie.

Krócej, każde powołanie musi osiągnąć – tak jak w przypowieści o drzewie – ten rodzaj szalonej miłości, która oddaje się aż do zapomnienia o sobie.

w: Rafael P. Gonzalez MCCJ, Wyzwanie rzucone powołanym, Warszawa 1993, s. 16-19, tłum. Irmina Samulska

środa, 14 listopada 2007

Być sobą
Był sobie raz pewien pustelnik, którego opiekun mieszkał bardzo daleko. Dzielny ten człowiek utrzymywał pustelnika, dostarczał mu pożywienia i wszystkiego, co potrzebne do życia. Z prowiantem najczęściej posyłał doń żonę i córkę; pewnego dnia jednak pustelnik usłyszał, że ma przybyć sam dobrodziej. Pomyślał więc sobie:
- Chciałbym wywrzeć na nim korzystne wrażenie, wyczyszczę wszystkie naczynia w kapliczce, samą kapliczkę, a przede wszystkim zaprowadzę porządek w swojej grocie.

Wypucował więc i poustawiał wszystkie drobne przedmioty, tak że kapliczka naprawdę wywierała dobre wrażenie, ponieważ miseczka z wodą i lampki oliwne lśniły jak lustro. Kiedy skończył, usiadł i zaczął podziwiać swoją pracę, i rozglądać się dookoła. Wszystko było tak piękne i czyste, że niemal nierzeczywiste; nawet kaplica wydała mu się nierealna. Nagle, ku własnemu zdumieniu, poczuł, że jest hipokrytą. Poszedł do komina, wybrał garść popiołu i rozsypał go wszędzie. Następnie wszystko porozkładał nieporządnie, jak przedtem, zgodnie ze swoim upodobaniem. Kiedy pojawił się protektor, z zadowoleniem obejrzał tę grotę, tak pełną życia.
- Widać, że głęboko rozmyślasz nad sprawami nieba, skoro do tego stopnia nie dbasz o sprawy doczesne - stwierdził.
- To prawda - pomyślał w duchu pustelnik - że kiedy ktoś chce się pokazać innym niż jest rzeczywiście, bardzo ryzykuje. A czasami ryzykuje wszystko.

niedziela, 11 listopada 2007

NOWIUŚKIE REKLAMY
FRANCISZKAŃSKIE


















piątek, 9 listopada 2007

Liścia Sto










poniedziałek, 5 listopada 2007

Aniołowo
Wierzcie, albo nie wierzcie, ale jakiś czas temu wśród gór, kaktusów i pustyni dzikiego zachodu istniały dwie osady. Pierwsza zwała się osadą DRUGIEGO LISTOPADA, a to za sprawą jej mieszkańców: karawaniarzy, grabarzy, płaczek, etatowych gości pogrzebowych oraz nowoczesnych kreatorów mody żałobnej. Druga mieścina oddalona od LISTOPADOWEJ o rzut beretem, leżała na uczęszczanym szlaku ZIEMIA - NIEBO a nazwę swą - ŚWIĘTE ANIOŁOWO zawdzięczała niecodziennym mieszkańcom, a mianowicie skrzydlatym ANIOŁOM oraz ziemskim ŚWIĘTYM.
Na temat mentalności, tradycji, a także kultury tubylczej ludności dzikiego zachodu można by pisać i pisać, ale my ograniczymy się do rzeczy najważniejszych.
Listopadowicze jako lud smutasów, uwielbiali jesienne, deszczowo - mgliste dni w ciągu których wsłuchiwali się w Marsz Żałobny Chopina. Jedynym środkiem transportu po owym mieście były małe, przyozdobione białymi chryzantemami, pogrzebowe meleksy w ulubionym kolorze ponuraków - czarnym.
Zupełnie inaczej wyglądało życie w radosnym i szczęśliwym ANIOŁOWIE, gdzie główna ulica tonęła w białym poduszkowym pierzu, gdyż najpopularniejszą rozrywką Aniołowców były cotygodniowe potyczki na poduchy. Zmęczeni ziemskimi przygodami Święci odpoczywali w sieci barów McAnioła, gdzie raczyli się BIGMAC Skrzydełkami oraz lodowymi MilkObłokami.
Była późna jesień, nadchodził 1 listopada - Święto Aniołowców i Wszystkich Świętych. Atmosfera w Aniołowie z dnia na dzień stawała się coraz bardziej uroczysta, wszystkich Aniołowców ogarnęła gorączka przedświątecznych zakupów. Najbardziej oblegane były domy handlowe, w których można było dostać modne w tym sezonie mleczno - białe anielskie ciuszki. Do występów na świątecznym festynie przygotowywała się także Kapela - Anieskie Rytmy Gabrysia, założona przez samego Archanioła Gabriela.
Tymczasem w mieście DRUGIEGO LISTOPADA burmistrz Pan Żałoba ogłosił stan zagrożenia 8 stopnia i zarządził natychmiastową ewakuację całego miasta z powodu przedostania się z pobliskiego Aniołowa WIRUSA RADOŚCI, który w sposób trwały rozweselał Listopadowiczów. Jedyną szansą dla ponuraków był GENERAŁ ZMARŁY, doskonały strateg wojenny, który natychmiast ułożył plan błyskawicznego uratowania osady. Zakładał on szybkie zniszczenie wirusa raz na zawsze, poprzez zrównanie z ziemią Aniołowa i wysłanie Aniołowców na bezludną wyspę, jak najdalej od DRUGIEGO LISTOPADA.
Atak nastąpił 1 listopada w dzień święta ANIOŁOWCÓW, armia Zmarłego oskalpowała Anioły ze skrzydeł, wywiozła z Głównego Banku Aniołowa aureolki Świętych, bez których Święci podobni byli do normalnych śmiertelników. W tej sytuacji ANIOŁOWCOM pozostało tylko jedno wyjście - emigracja, przesiedlili się więc do Nieba, gdzie mieszkają do dzisiaj, a na ziemię przyjeżdżają tylko w bardzo ważnych sprawach.
Od tej pory 1 listopada zwie się dniem WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH, choć ludzie nadal wspominają w ten dzień GENERAŁA ZMARŁEGO.

czwartek, 1 listopada 2007

Świętość dla każdego

Na słowo „świętość” zazwyczaj reagujemy z przymrużeniem oka. Twierdzimy, że nam daleko do niej. Niektórzy tylko na nią zasłużyli. Tymczasem zaproszenie i obietnica Boża jest jasna: „Bądźcie więc świętymi, bo Ja jestem święty" (Kpł 11,45). Kiedyś bł. Matka Teresa z Kalkuty odpowiedziała polskiej zakonnicy s. Teresie, na zapytanie, jak zostać świętą w zakonie: Idziemy różnymi drogami do świętości, ale towarzyszy nam ta sama łaska Boża. Czy w podobny sposób patrzymy na swoją osobistą drogę życiową? Uroczystość Wszystkich Świętych (01.11) motywuje nas do medytacji nad świętością, tym bardziej naszą osobistą. Polecam szerzej osobiste refleksje, pt: "Świętość dla każdego"

Bądźcie więc świętymi, bo Ja jestem święty” (Kpł 11, 45). To biblijne wezwanie Pana Boga jest nieustannym zaproszeniem i wezwaniem. Jakie dla nas ludzi XXI wieku nasuwają się skojarzenia, gdy słyszymy powyższe Słowo Objawione? Coraz częściej pada odpowiedź: „to droga zarezerwowana dla wybranych”; czy też: „kiedyś tak można było żyć, ale nie w naszych trudnych czasach”.

Warto jednak nad tą fundamentalną prawdą wiary się zastanowić. Na pewno wielu ludzi pyta: a co znaczy być świętym? Jak właściwie ma być rozumiane określenie „święty”? Danie odpowiedzi na te pytania jest o tyle istotne, że jest ono zaproszeniem i jednocześnie wezwaniem samego Stwórcy, dlatego nie może pozostać bez odpowiedzi, ani być zlekceważone. Jest to równocześnie przykazanie i powołanie, które pierwszy raz ogłoszone zostało w Starym Testamencie, a streszczone ponownie przez samego Chrystusa: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). A św. Piotr powtórzył Jego słowa: „…ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty” (1P 1, 15-16). Pismo Święte nie przedstawia nam Bożego powołania do świętości jako zwykłego wyboru. Pozostaje nam tylko jedna możliwość: zostać świętymi, bo to jest Bożym powołaniem. A dlaczego? Ponieważ myśmy siebie nie stworzyli i nie możemy decydować o celu naszego życia. Bóg nas stworzył i Jego cel jest naszym jedynym prawdziwym celem. Jego celem jest, byśmy przebywali na wieki w Bożej obecności. Bóg jasno daje nam do zrozumienia, że świętość jest do tego wymagana. „Starajcie się o pokój ze wszystkimi i o uświęcenie, bez którego nikt nie zobaczy Pana” (Hbr 12, 14) Jest to zaproszenie nie tylko do życia „sprawiedliwego” tu na ziemi, ale do życia, jakie Ojciec Niebieski przygotował w swoim Królestwie. Nie jest to zaproszenie dla „garstki”, dla wybranych. Jest to „wiza” dla wszystkich, którzy odpowiedzą na nią swoim tu na ziemi godnym i sprawiedliwym życiem. Co roku 1. listopada przeżywamy Uroczystość Wszystkich Świętych. Są oni dla nas niezbitym świadectwem na to, że świętość jest w zasięgu ręki, jest dla wszystkich, wystarczy wejść na „drogę nawrócenia”.

Kiedyś polska zakonnica s. Teresa podzieliła się ze mną osobistym świadectwem ze spotkania z Matką Teresą z Kalkuty. Siostra zapytała Matkę Teresę, jak zostać świętą w zakonie? Matka Teresa odpowiedziała: Idziemy różnymi drogami do świętości, ale towarzyszy nam ta sama łaska Boża. Czy w podobny sposób patrzymy na swoją osobistą drogę życiową? Uroczystość Wszystkich Świętych napawa nas do zadumy nad świętością, tym bardziej naszą osobistą. 19 października 2003 roku, w 25. rocznicęswojegopontyfikatu, Jan Paweł II dokonał w Rzymie beatyfikacji Matki Teresy z Kalkuty.

W tym miejscu nasuwa się kolejne pytanie, dlaczego nie wszyscy tu na ziemi są wyróżniani przez Kościół i wynoszeni na ołtarze, czyli uznawani za świętych? W urzędowym i powszechnym przekonaniu za świętych uważamy tych, których Kościół oficjalnie ogłosił świętymi. Uznał wówczas, że praktykowali oni cnoty chrześcijańskie w stopniu heroicznym, ponieśli śmierć męczeńską za wiarę, czczą ich wierni, a Bóg potwierdził cudem ich świętość. Kościół, wynosząc na ołtarze wybitne osoby, równocześnie wskazał na nich jako wzór do naśladowania.

Świętych nie kanonizowanych, to znaczy tych, których Kościół nie wyniósł na ołtarze, a którzy są zbawieni, jest oczywiście wielokrotnie więcej. Wszyscy święci kanonizowani pomieściliby się w bazylice Świętego Piotra w Rzymie, a tych nie kanonizowanych nie pomieściłyby prawdopodobnie wszystkie kościoły świata. Bowiem Pan Bóg nie czeka, aż Kościół wszystkich kanonizuje. Apostoł Jan ujrzał w wizji proroczej tych ludzi, będących już u Boga. Jest ich bardzo dużo, jest to wielka rzesza zbawionych: „I ujrzałem wielki tłum, którego nikt nie mógł policzyć, z każdego narodu i wszystkich pokoleń, ludów i języków, stojący przed tronem i przed Barankiem. Odziani są w białe szaty, w ręku ich palmy” (Ap 7, 9). „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka” (Ap 7, 14). Są to więc byli mieszkańcy ziemi, którzy przyszli „z wielkiego ucisku”. Ziemia jest bowiem miejscem ucisku, jest miejscem, gdzie nas tyle spraw przygnębia. Św. Jan podaje bardzo ważny szczegół dotyczący tego przejścia z ziemi do nieba: „i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”. Ci zbawieni wybielili splamione grzechem szaty, we krwi Chrystusa. Przyjęli więc Jego oczyszczające miłosierdzie, przyjęli dar zbawienia. Z pewnością w tym tłumie zbawionych są ludzie, o których może nikt się nie dowie. Może jest tam twój sąsiad, który pożegnał ten świat w wielkich cierpieniach. Towarzysząc temu cierpieniu podziwiałeś jego cierpliwość i siłę ducha. Może jest tam twoja bliska kochana osoba, która zginęła w młodym wieku w wypadku. Może jest tam twoja matka, twoje dziecko, twój mąż, po stracie których jeszcze nie możesz utulić się z żalu.

Kim byli wszyscy święci, którzy są dziś w niebie i ku którym w szczególny sposób wznosimy 1 listopada nasze myśli i serca? Przyznajmy, że mamy o nich fałszywe opinie. Postać świętego kojarzy sobie, być może wielu z nas, z bezwzględną uległością wszystkiemu i wszystkim, z całkowitym brakiem własnego zdania i własnej inicjatywy, z wyobcowaniem ze świata i spraw ludzkich. A tymczasem trzeba wyraźnie powiedzieć, że być świętym to wcale nie znaczy być wrogiem wszystkiego, co ziemskie, co doczesne. Np. św. Franciszek z Asyżu tak bardzo kochał przyrodę, kochał świat, czy też nasz polski męczennik św. Maksymilian Kolbe, który usilnie walczył o realizacje swego programu apostolskiego. Był bardzo mocny charakterem i stanowczy, gdy chodziło o prawdę i dobro.

Być świętym, to być człowiekiem z charakterem, to przeciwstawiać się samemu sobie, mieć silną wolę i wytrwałość w dążeniu do dobra. Być świętym, to wreszcie znaczy wybielać swoje brudne, grzeszne szaty życia we krwi Baranka, czyli przyjmować Chrystusowe przebaczenie i oczyszczenie. Taką właśnie drogą kroczyli ci, którzy dzisiaj stoją przed Barankiem. Oni nie urodzili się świętymi. Przyszli na świat tak jak my, ze skłonnością zarówno do zła, jak i do dobra. W kształtowaniu swego życia postawili na Chrystusa. Przez to wygrali życie ziemskie i życie wieczne. I Ty odpowiedz swemu Stwórcy: Panie, pragnę tak żyć tu na ziemi, by być świętym jak TY!